Przejdź do głównej zawartości

Kościana zagwozdka z cmentarzyska kultury wielbarskiej w Kowalewku


Współcześnie śmierć bywa tematem tabu, zaś zwyczaje pogrzebowe kojarzą nam się jednoznacznie z czymś smutnym i nieprzyjemnym. Ciało zmarłego coraz powszechniej traktuje się jako coś odrażającego i uważamy, że należy się go jak najszybciej się pozbyć. Oczywiście zachowując przy tym należyty szacunek. 

Nie wiemy, jak ludzie zamieszkujący współczesne ziemie polskie w czasach starożytnych odnosili się do samego zjawiska śmierci, ani jakie wzbudzała w nich emocje. Wiele jednak pokazuje, że szczątki swoich zmarłych krewnych traktowali zupełnie inaczej. Zaświadczają to nietypowe pochówki ludności gockiej odkryte w Kowalewku, niewielkiej wsi pod Obornikami w Wielkopolsce.  

W literaturze archeologicznej  Goci widnieją pod mianem kultury wielbarskiej, nazwanej tak od pierwszego odkrytego stanowiska tego ludu w Wielbarku, obecnej dzielnicy Malborka. W wyniku swoich wędrówek wzdłuż Wisły i Bugu Goci dotarli między innymi na tereny dzisiejszej Wielkopolski i Lubelszczyzny. Co ciekawe, zasiedlali oni obszary  niezamieszkane przez tubylców (głównie reprezentowanych przez ludność kultury przeworskiej), przez co możemy uznać, iż byli grupą nie nastawioną na agresywny podbój. Kultura ta przebywała na ziemiach polskich między I a V wiekiem naszej ery.

Wracając jednak do cmentarzyska w Kowalewku, archeolodzy odnaleźli tam groby szkieletowe, w których dokonano intencjonalnych wkopów. Ich celem było wyciągnięcie pojedynczych kości zmarłych, głównie żeber i miednicy. Warto przy tym zaznaczyć, iż dary grobowe w postaci różnych przedmiotów, niejednokrotnie cennych pozostawiano na miejscu. Takie zachowanie zostało zinterpretowane przez dr. Daniela Żychlińskiego jako wyraz więzi „emocjonalno-rodzinnej”. Idąc tym tokiem rozumowania Goci zamieszkujący Kowalewko potrzebowali kości swych bliskich krewnych do nieznanych nam rytuałów.  Podobny zwyczaj odnotowano w pochówkach ludności kultury wielbarskiej zlokalizowanych w Masłomęczu na Lubelszczyźnie. Tam jednak cel wyciągania kości jest znany – wykonywano z nich wisiory albo/oraz dorzucano je do innego grobu tworząc swoiste grobowce rodzinne. Brak takich znalezisk w Kowalewku próbuje tłumaczyć wcześniej wspomniany dr Żychliński doszukując się tutaj praktyk endokanibalistycznych, które polegały na spożywaniu ciał zmarłych członków rodziny (w tym przypadku kości – nie trudno sobie wyobrazić „mączkę kostną” dodaną do chleba, trunków lub sosu). Jest to jednak jedynie hipoteza, choć ma ona swoje podparcie w etnologii.

Dzięki nauce możemy spojrzeć Gotom w oczy - źródło: Oborniki naszemiasto.pl

 Spożywanie kości zmarłego jest bowiem obecne również w czasach współczesnych, występuje ono w ramach praktyk religijnych indiańskiego plemienia Janomamów zamieszkujących tropikalne lasy na pograniczu Brazylii i Wenezueli.  Sposób pozyskiwania kości jest jednak inny niż w przypadku Gotów z Kowalewka i Masłomęcza. Po śmierci współplemieńca Janomamowie zawijają ciało w liście i wynoszą do lasu. Po nieboszczyka wracają po ok. 45 dniach, kiedy insekty i inne żyjątka „skonsumują” wszystkie tkanki miękkie. Tak spreparowany szkielet Indianie poddają kremacji, a przepalone kości mielą na proszek, który stosują jako uniwersalny dodatek do wszelkiego rodzaju potraw. Po co to robią? Według ich wierzeń poprzez zjedzenie zmarłego zyskują jego siłę i wiedzę, którą nabył za życia. Swoją drogą, ciekawe czy równie chętnie jedzą pozostałości po wioskowych przygłupach i nieudacznikach, których nie brakuje pod żadną szerokością geograficzną.

Janomamowie

 Czy ludność kultury wielbarskiej podobnie traktowała szczątki swoich zmarłych? Odpowiedź mogą przynieść jedynie dalsze badania. 

Źródła:
Kokowski Andrzej, Grupa masłomęcka w okresie rzymskim. Z badań nad przemianami kultury Gotów w młodszym okresie rzymskim. Lublin, 1987.
Skorupka Tomasz, Kowalewko 12. Cmentarzysko birytualne ludności kultury wielbarskiej (od połowy I wieku n.e do początku III wieku n.e.), Archeologiczne badania ratownicze wzdłuż trasy gazociągu tranzytowego. Poznań, 2001.
Yanomami - angielska wikipedia

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Cebulactwo w przeszłości. Krótka historia cebuli.

Pomysł na poniższy wpis zawdzięczam małżonce, która niczego nieświadoma (A może wręcz odwrotnie – któż zrozumie kobiety?) przyrządziła na obiad zupę cebulową (pyszną, oczywiście). Od dłuższego czasu mam kontakt ze stwierdzeniem „Polaki-Cebulaki”. Funkcjonuje ono zarówno w Internecie, jak i w świecie rzeczywistym.   Określenie to jest zbiorem wszystkiego co w naszym narodzie najgorsze, każde pozbawione choćby odrobiny kultury zachowanie naszych rodaków „zalatuje cebulą”, a pewni ludzie, którzy ewidentnie własnego narodu wręcz nienawidzą zmienili nazwę kraju na „Cebulandia”. Mogę zrozumieć, że źródłem takiego słownictwa jest nieprzyjemny zapach po spożyciu tego warzywa, ale w takim razie czemu nie czepiliśmy się kapusty lub czosnku? Mniej się capi?   „Polaki-Kapuśniaki” brzmi źle? Wbrew stereotypowi nie jemy tej cebuli aż tak dużo, ba, w porównaniu do Libijczyków czy Amerykanów możemy się uważać za cebulowych amatorów. Cebuli przypisujemy ciemną stronę polskości (uznając ją przy oka

Średniowieczna moda rodem z Krakowa. O butach z których słynęła Polska cała.

Kraków, choć jest miastem pięknym i rozpoznawalnym na całym świecie, nie kojarzy się obecnie z centrum światowej mody ustępując pola takim metropoliom jak Paryż czy Nowy Jork.   A nie zawsze tak było! Cofnijmy się do czasów późnego średniowiecza, kiedy gród Kraka był nie tylko główną atrakcją turystyczną kraju, ale i jego stolicą. W XV-wiecznej Europie furorę wśród szeroko rozumianych sfer wyższych czyniły buty rodem z Polski, które francuskojęzyczni Europejczycy określali mianem poulaines, bądź też szerzej souliers a la poulaine czyli po naszemu „ciżmy na modłę polską”. U nas zwano je boczkorkami. Były to płaskie i płytkie buty sięgające maksymalnie kostki, ich wyróżnikiem jednak były bardzo charakterystyczne, wydłużone noski. Dodatek znacząco wydłużał stopę noszącego oraz utrudniał chód, nie przeszkadzało to jednak coraz bardziej   go wydłużać. Element ten zaczął przenikać również do obuwia ochronnego, o czym świadczą wydłużone późnośredniowieczne sabatony. Przykładem niech

Stanisław Staszic a antysemityzm

Stanisław Staszic to postać traktowana jako jeden z filarów polskiego oświecenia, nie bez powodu. Jego publicystyka omawiająca niezbędny program reform dla upadającej Rzeczypospolitej Obojga Narodów pokazuje jego niezwykłą dalekowzroczność polityczną a sztandarowa praca Przestrogi dla Polski bywa w niektórych fragmentach aktualna (niestety) aż po dziś dzień. Coraz częściej jednak uwypuklana jest pewna skaza na śnieżnobiałym portrecie Staszica. Jest nim rzekome zakorzenienie antysemityzmu poprzez jego dzieła w polskiej kulturze. Portret Staszica nieznanego malarza - źródło: Muzeum Stanisława Staszica w Pile Skąd takie zarzuty wobec wybitnego działacza oświeceniowego, jakim niewątpliwie był bohater niniejszego wpisu? Wynikają one z dziełka, jakie Staszic popełnił w 1816 roku. Nosi ono jednoznaczny tytuł O przyczynach szkodliwości Żydów . Dzieło to, o ile można je w ten sposób określić, bywa przez wielu „staszicopiewców” starannie ukrywane, jakby ze wstydem. I niewątpliw