Dysputy
na większość zagadnień możemy swobodnie zaczynać od sentencji „Już starożytni Grecy/Rzymianie…”. Jednym
z takich tematów może być… fantastyka naukowa. Okazuje się bowiem, że autorzy
uważani za protoplastów kosmicznej klasyki nie byli oryginalni. Wzorem dla nich
była bowiem spuścizna antyczna. Naszym starożytnym przodkom nieobce były
fantazje o dalekich podróżach, w tym również w kosmos, gdzie – kto wie! –
mogliby poznać jakieś obce ludy i cywilizacje.
Mowa
tu konkretnie o dziele „Prawdziwa
historia” pióra żyjącego w II wieku rzymskiego retora i satyryka Lukiana z
Samosaty. Autor ów charakteryzował się niezwykłym polotem i oczytaniem, jego
utwory mocno uderzały we współcześnie mocno idealizowany świat antycznej Grecji
i Rzymu. Na kartach jego dzieł możemy odnaleźć szyderstwa z podziałów
społecznych, wyśmiewanie starożytnych wierzeń i antropomorficznych bóstw a
także krytykowanie fundamentów nauki i filozofii takich jak Pitagoras czy
Sokrates. Opisywany tutaj utwór również oficjalnie nosi miano satyry, niemniej
jednak jeden z największych specjalistów w dziedzinie science-fiction, pisarz
James Gunn, zauważa, iż historia Lukiana ma w sobie cechy fantastyki i bez
wątpienia stanowiła inspirację dla takich sław jak: Jonathan Swift, Edgar Allan
Poe czy Cyrano de Bergerac.
Fikcyjny portret Lukiana z czasów nowożytnych - źródło: domena publiczna |
Zakończmy
tu jednak wszelkie „achy” i „ochy” nad autorem tylko dlatego że urodził się w epoce,
w której każdy człowiek posiadał ponadprzeciętną inteligencję oraz nie robił
nic innego tylko tworzył monumentalne budowle i rozmyślał nad sensem istnienia
popijając wino. Skupmy się na treści utworu, a ta zaczyna się niebanalnie, gdyż
Lukian zastrzega:
„Tuszę sobie, że wyznając otwarcie, iż nie
powiem słowa prawdy, uniknę także wszelkich w tej mierze zarzutów. Pisać będę o
rzeczach, których nie widziałem, które mi się nie przydarzyły, o których od
nikogo nie słyszałem, ba, które w ogóle nie istnieją, ani istnieć nie mogą.”
(przekł. Konstanty Bogucki)
Ponadto w ramach wstępu Lukian zastrzega, iż jego
utwór ma czytelnika rozbawić i pozwolić mu na umysłowe wytchnienie aby: „odświeżyć umysł i uczynić go sposobniejszym
do dalszej pracy”. Swoją fantastyczną podróż Lukian (bo jest on i
narratorem i głównym bohaterem) i jego towarzysze zaczynają przyziemnie
przekraczając dobrze nam znane Słupy Heraklesa. Odkrycie nowego lądu zajęło im
80 dni (tyle, ile potrzebowali bohaterowie Verne’a do okrążenia kuli ziemskiej –
przypadek?). Owym lądem była wyspa, na której spotkali pierwsze ziemskie co
prawda, ale dość nietypowe istoty – pół kobiety, pół winne latorośle. Kobiety
te nie pozwalały zrywać z siebie owoców, za to nie przeszkadzały im pocałunki i
stosunki płciowe. Te ostatnie nie kończyły się dla kochanka zbyt pozytywnie,
chociaż nie śmiertelnie. Podróżnicy postanowili kontynuować swoją wyprawę, ale
w trakcie żeglugi zerwał się huragan, który zamiast zatopić okręt… uniósł go w
górę i pozwolił mu na przemierzanie nieba. Po tygodniu takiego lotu Lukian wraz
z ekipą dotarli na fruwający archipelag. Jego mieszkańcy zwani Koniosępami byli
podwładnymi Greka Endymiona. Endymion ów uświadomił przybyszy, iż znajdują się
na Księżycu. Ponadto poprosił ich o udział w wojnie z mieszkańcami Słońca
Koniomrówczanami. Przebiegu wojny, walczące w niej strony, a także jej skutki pozostawię
Waszej ciekawości. Zachęcam tutaj do zapoznania się z całością utworu pod tym
linkiem. Warto tu jednak wspomnieć o niektórych zwyczajach mieszkańców Księżyca,
które odnotował Lukian. Mieli oni żywić się dymem, nie załatwiali potrzeb
fizjologicznych, a spółkowanie z chłopcami odbywało się nie tam „gdzie wiecie” tylko pod kolanem.
Wracając
z Księżyca wędrowcy wpadli do wnętrza wielkiego wieloryba, z którego wydostają się
dopiero po dwóch latach. Po wyjściu z niego docierają do krainy rządzonej przez
Radamantysa w której spotykają między
innymi Homera, ów wyjawia prawdziwe fakty dotyczące swojej postaci. Nie jest on
jak się okazuje niewidomy i nie pochodzi z żadnego przypisywanemu mu miasta,
lecz Babilonu. Swoje wiekopomne dzieło rozpoczął od słowa „gniew” ponieważ „tak wyszło”.
W
swoich dalszych wojażach Lukian odwiedza wiele innych miejsc i spotyka
różnorodne postacie zarówno te prawdziwe jak i te zrodzone w jego głowie. Ciekawa i warta odnotowania jest tutaj
informacja o planowanej kontynuacji „Prawdziwej
Historii”, przy której podczas przepisywania rękopisu anonimowy mnich
zamieścił adnotację, iż owa informacja jest największym spośród wszystkich
kłamstw Lukiana. Pomimo braku drugiej i kolejnych części dziełko to było obecne
w literaturze europejskiej od renesansu i stanowiło źródło inspiracji dla wielu
autorów zarówno utworów fantastycznych jak i tych bardziej przyziemnych. W
dzisiejszych czasach „Prawdziwa historia”
jest mało znana, a szkoda, gdyż nie tylko dostarcza nam kolejną ciekawostkę
odnośnie antyku, ale również obala niektóre utrwalone w naszej świadomości mity
odnośnie tego okresu dziejów.
Źródła:
1.
Gunn J., Droga do science fiction t.1, Warszawa 1985.
2.
Lukian z Samosaty., Prawdziwa historia, przekł. Konstanty Bogucki – wersja online
Komentarze
Prześlij komentarz