Przejdź do głównej zawartości

Wynalazki wojny - część II - M&M's



Wpis o margarynie spłodził u mnie pomysł opracowania serii tekstów o rzeczach, które „zawdzięczamy” wojnie. Jakoś tak się składa, że wiele z nich dotyczy jednej z naszych podstawowych potrzeb – łaknienia. Ostatnio pisałem o coraz mniej popularnym smarowidle do chleba, teraz przyjrzymy się łakociom, które w naszym kraju szczególną popularność zyskują przy okazji dwóch najważniejszych świąt konsumpcyjnych chrześcijańskich: Bożego Narodzenia i  Wielkanocy – M&M-sów.

Tych kolorowych czekoladek nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Cechą charakterystyczną cukierków jest różnokolorowa skorupka oraz specyficzna literka „m” wybita na każdym egzemplarzu. W Polsce, w porównaniu do USA mamy dostęp do bardzo ograniczonej palety smaków M&M-sów. W mocarstwie za wielką wodą mamy bowiem do wybory takie warianty jak: cukierki miętowe, z preclem, z masłem orzechowym, z migdałami, kokosowe czy cynamonowe. W sumie nic w tym dziwnego, skoro ojczyzną tej marki jest właśnie kraj demokracji i dolara.

No dobrze, to wszystko żadna nowość. Co wspólnego kolorowe słodycze mają jednak z działaniami wojennymi? Wszystko zaczyna się w trakcie hiszpańskiej wojny domowej prowadzonej w latach 1936-1939. Stronami konfliktu byli: Republikanie, którzy byli mieszanką centrystów i skrajnych komunistów z grubsza dążących do rozwoju kapitalizmu oraz Nacjonaliści mocno sympatyzujący z doktryną nazistowską. W ramach oddziałów republikańskich powołano tzw. Brygady Międzynarodowe, w skład których wchodzili ochotnicy ze wszystkich stron świata (Polacy – rzecz jasna – również się tam tłukli). Wśród nich były również osoby sławne jak chociażby George Orwell czy ważny w kontekście tego wpisu sierżant Forrest Edward Mars. Nie kojarzy się Wam z niczym? Nie szkodzi, już wyjaśniam. Forrest był synem amerykańskiego biznesmena Franka Marsa, założyciela Mars Company, firmy, która opatentowała między innymi cztery marki batonów znane na całym świecie.

A oto i sam Pan Mars - źródło: domena publiczna
  
Wojenny epizod Forresta pewnie byłby zapomniany, gdyby nie fakt, że w trakcie przerw między mordowaniem nacjonalistów spostrzegawcze oko Amerykanina dostrzegło prowiant brytyjskich żołnierzy. Swoje siły regenerowali pierwowzorem M&M-sów, dostępnymi do dnia dzisiejszego Smarties, które produkowane były już od 1937. Co ciekawe jeszcze wcześniej podobne cukierki produkowali Czesi już w 1907 roku pod nazwą Lentilky. Być może sam patent pochodzi od naszych południowych sąsiadów, a może obie marki powstały niezależnie. Nie wiadomo.

Jakby jednak nie było to Forrest dostrzegł ich niesamowitą właściwość - cukrową skorupkę - która uniemożliwiała zawartej w niej czekoladzie się rozpuścić, dzięki czemu można je było przechowywać w każdych warunkach. Taka technologia pozwalała na wzbogacenie diety wojskowej w kakao i masę cukru. Mars niedługo po wojnie w Hiszpanii (dokładnie w marcu 1941) przejął brytyjski (a może czeski?) patent na skorupkę  i rozpoczął masową produkcję znanych i lubianych M&M’s. Specyficzna nazwa nowego produktu jest niczym innym jak inicjałami nazwisk twórców marki: wspomnianego Forresta Marsa oraz jego wspólnika Bruce’a Murriego, również syna właściciela innej wielkiej firmy cukiernicznej (Hershey Chocolate).

Tak powstałe M&M’sy  były początkowo dostarczane… armii USA. W ten sposób słodycze z „m-ką” na skorupce towarzyszyły dzielnym wojakom w „wyzwalaniu’ Europy podczas II wojny światowej. Dobre recenzje wystawiane cukierkom przez chłopaków z wojska doprowadziły do ich wprowadzenia na rynek cywilny już w 1941 roku. Ich wielka popularność wśród Amerykanów była spowodowana brakiem klimatyzacji w domach, samochodach i sklepach. Czekolada w formie ciała stałego była wówczas prawdziwym rarytasem. Innowacją wprowadzoną przez Jankesów było wzbogacenie receptury o orzeszki ziemne. Takie M&M’s konsumenci amerykańscy posiadają od 1954 roku. Do Europy amerykańska wersja Smarties trafiła po 1980 roku, w Polsce stały się powszechne dopiero po 1989 roku.

W Internecie panuje stereotyp, iż kolorowe cukierki to amerykański wynalazek. Jak jednak pokazuje powyższy wpis obywatele współczesnego Imperium Romanum jedynie ów słodycz zaczęli produkować na masową skalę bazując na patencie europejskim. Pierwsze były Lentilky i Smarties. Reklama jednak zrobiła swoje, a historia zeszła na dalszy plan.

Źródła:

M&M's - angielska Wikipedia [dostęp: 25.04.2018]

Komentarze

  1. Wow! Super ciekawe, mam nadzieję, że źródła podały prawdziwe informacje.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Cebulactwo w przeszłości. Krótka historia cebuli.

Pomysł na poniższy wpis zawdzięczam małżonce, która niczego nieświadoma (A może wręcz odwrotnie – któż zrozumie kobiety?) przyrządziła na obiad zupę cebulową (pyszną, oczywiście). Od dłuższego czasu mam kontakt ze stwierdzeniem „Polaki-Cebulaki”. Funkcjonuje ono zarówno w Internecie, jak i w świecie rzeczywistym.   Określenie to jest zbiorem wszystkiego co w naszym narodzie najgorsze, każde pozbawione choćby odrobiny kultury zachowanie naszych rodaków „zalatuje cebulą”, a pewni ludzie, którzy ewidentnie własnego narodu wręcz nienawidzą zmienili nazwę kraju na „Cebulandia”. Mogę zrozumieć, że źródłem takiego słownictwa jest nieprzyjemny zapach po spożyciu tego warzywa, ale w takim razie czemu nie czepiliśmy się kapusty lub czosnku? Mniej się capi?   „Polaki-Kapuśniaki” brzmi źle? Wbrew stereotypowi nie jemy tej cebuli aż tak dużo, ba, w porównaniu do Libijczyków czy Amerykanów możemy się uważać za cebulowych amatorów. Cebuli przypisujemy ciemną stronę polskości (uznając ją przy oka

Średniowieczna moda rodem z Krakowa. O butach z których słynęła Polska cała.

Kraków, choć jest miastem pięknym i rozpoznawalnym na całym świecie, nie kojarzy się obecnie z centrum światowej mody ustępując pola takim metropoliom jak Paryż czy Nowy Jork.   A nie zawsze tak było! Cofnijmy się do czasów późnego średniowiecza, kiedy gród Kraka był nie tylko główną atrakcją turystyczną kraju, ale i jego stolicą. W XV-wiecznej Europie furorę wśród szeroko rozumianych sfer wyższych czyniły buty rodem z Polski, które francuskojęzyczni Europejczycy określali mianem poulaines, bądź też szerzej souliers a la poulaine czyli po naszemu „ciżmy na modłę polską”. U nas zwano je boczkorkami. Były to płaskie i płytkie buty sięgające maksymalnie kostki, ich wyróżnikiem jednak były bardzo charakterystyczne, wydłużone noski. Dodatek znacząco wydłużał stopę noszącego oraz utrudniał chód, nie przeszkadzało to jednak coraz bardziej   go wydłużać. Element ten zaczął przenikać również do obuwia ochronnego, o czym świadczą wydłużone późnośredniowieczne sabatony. Przykładem niech

Stanisław Staszic a antysemityzm

Stanisław Staszic to postać traktowana jako jeden z filarów polskiego oświecenia, nie bez powodu. Jego publicystyka omawiająca niezbędny program reform dla upadającej Rzeczypospolitej Obojga Narodów pokazuje jego niezwykłą dalekowzroczność polityczną a sztandarowa praca Przestrogi dla Polski bywa w niektórych fragmentach aktualna (niestety) aż po dziś dzień. Coraz częściej jednak uwypuklana jest pewna skaza na śnieżnobiałym portrecie Staszica. Jest nim rzekome zakorzenienie antysemityzmu poprzez jego dzieła w polskiej kulturze. Portret Staszica nieznanego malarza - źródło: Muzeum Stanisława Staszica w Pile Skąd takie zarzuty wobec wybitnego działacza oświeceniowego, jakim niewątpliwie był bohater niniejszego wpisu? Wynikają one z dziełka, jakie Staszic popełnił w 1816 roku. Nosi ono jednoznaczny tytuł O przyczynach szkodliwości Żydów . Dzieło to, o ile można je w ten sposób określić, bywa przez wielu „staszicopiewców” starannie ukrywane, jakby ze wstydem. I niewątpliw