Obecnie wiele słyszy się w
mediach wszelkiej formy i każdego nurtu o reparacjach wojennych dla Polski od
Niemiec. Nie będę się tu skupiać na tym,
czy owa koncepcja jest słuszna czy też nie oraz czy Niemcy to nasi faktyczni sojusznicy
czy też raczej odwrotnie. Kwestia reparacji bowiem przypomniała mi zupełnie
inny etap w naszej historii, znany dość powszechnie, jednak bez świadomości
jego faktycznego wpływu na stan naszego dziedzictwa narodowego.
Oczywiście, okupacja niemiecka
( w nowomowie nazistowska) w czasie II wojny światowej niczego dobrego nam nie
przyniosła, niemniej to nie ona doprowadziła do największych zniszczeń polskiego
majątku kulturowego. To XVII-to wieczny konflikt ze Szwedami splądrował nasz kraj tak srogo, że został
przyrównany do biblijnego potopu. W latach 1655-1660 król Karol X Gustaw kontynuował
zapoczątkowaną przez Gustawa II Adolfa (to imię czy też przydomek chyba
zobowiązuje) swoistą politykę wzbogacania szwedzkich bibliotek i zbiorów dzieł
kultury poprzez grabieże swoich przeciwników. Powiecie, że w sumie to nic
szczególnie nowego i będziecie mieli rację. Szwedzką innowacją było jednak powołanie
specjalnych oddziałów wojskowych, które zajmowały się wyłącznie systematycznym
zbieraniem, katalogowaniem i wywożeniem wszelkich dóbr kultury. Wojacy
gromadzili wszystko co się dało mi: ubrania, broń, obrazy, tkaniny, sztućce,
książki, nawet wszelkie zdobienia architektoniczne (na przykład dwa brązowe lwy
pierwotnie zdobiące Zamek Królewski w Warszawie obecnie zobaczymy w siedzibie
królewskiej w Sztokholmie). Łupy biblioteczne były tak ogromne, że w Uppsali
została powołana nowa biblioteka uniwersytecka. Efekt jest taki, że aby
zobaczyć pierwsze norymberskie wydanie O
obrotach ciał niebieskich Kopernika nie należy się wybrać do Fromborka,
lecz właśnie Uppsali. A może interesują was XVII-to wieczne polskie szable i
zbroje? Nic trudnego, wystarczy polecieć tanimi liniami do Sztokholmu i kupić
bilet do Livrustkammaren.
O tym, jak wiele cennych
informacji zawierają zagrabione dzieła, niech poświadczy jedno ( a może nawet
jedyne) dzieło kultury polskiej, które odzyskaliśmy z rąk szwedzkich. Chodzi tu
o Rulon polski zwany również Rolką sztokholmską, który w 1974 podarował
oddał ówczesny szwedzki premier Olof Palme. Rulon ów to namalowany techniką
gwaszu obraz w formie fryzu o długości ok. 16 metrów przedstawiający tryumfalny
wjazd króla polskiego Zygmunta III Wazy do Krakowa. Wjazd ten spowodowany był
małżeństwem monarchy z księżniczką austriacką Konstancją Habsburżanką i odbył się
w 1605 roku. Rulon polski nie jest być może niesamowitym osiągnięciem w
dziedzinie sztuk plastycznych, jednak posiada nieocenioną wartość poznawczą pozwalającą odtworzyć ubiór szlachty polskiej, dworu królewskiego, delegacji
cudzoziemskiej oraz uzbrojenie polskiego wojska, w tym słynnej husarii. Jeśli
chodzi o tą ostatnią, warto zajrzeć na stronę winged hussar, gdzie umieszczono
całą galerię słynnych jeźdźców z Rulonu.
Wizerunek Zygmunta III Wazy z Rulonu - źródło:pinterest.com |
Ponadto uwieczniono na nim
kilka postaci historycznych, w tym samego króla, królową oraz chorążego wielkiego
koronnego Sebastiana Sobieskiego, spokrewnionego z późniejszym królem Janem.
Cały zabytek możecie obejrzeć na Zamku Królewskim w Warszawie lub w formie
cyfrowej tutaj.
Chichotem historii jest opis
zabytku w zbiorach warszawskiego zamku, gdzie figuruje jako – uwaga – dar Królestwa
Szwecji. Ewentualne pieniądze od Niemców powinny zatem być odebrane jako dobrowolny, czysto altruistyczny
prezent rządu Republiki Federalnej Niemiec.
Źródła:
Hausmann Marzena - Polskie skarby ze Szwecji - dostęp: 27.12.17
Kuhnke Monika - Przyczynek do historii wojennych grabieży dzieł sztuki w Polsce - dostęp: 27.12.17
Podhorodecki Leszek - Rapier i koncerz: z dziejów wojen polsko-szwedzkich, Warszawa 1985
Komentarze
Prześlij komentarz